Drodzy czytelnicy!
Z naszego krótkiego wyjazdu wakacyjnego wróciliśmy co prawda już tydzień temu, ale wspomnienia i obrazy są żywe, jak wtedy, dlatego postanowiliśmy się z Wami nimi podzielić. Tydzień nieobecności we własnej firmie to dużo, dlatego po powrocie przygniotła nas troszkę ilość obowiązków i dopiero teraz udało nam się wygospodarować kilka chwil, aby w wilekim skrócie opisać nasz inspirujący wyjazd nad toskańskie wybrzeże, do słonecznej Italii..
Z tym słońcem we Włoszech to dość dziwna historia – od pierwszego do ostatniego dnia pobytu byliśmy zachwyceni pogodą. Temperatury w ciągu dnia w okolicach 25-28 stopni, lekkie zachmurzenie przeplatane słonecznymi dniami – dla nas idealnie, nie za gorąco i nie za chłodno. Mieszkańcy miejscowości Pietrasanta, w której się zatrzymaliśmy, mieli jednak inne zdanie o pogodzie. Według nich trafiliśmy na wyjątkowo chłodny i pochmurny wrzesień. Jakoś udało nam się to wytrzymać ;)
We Włoszech byliśmy nie raz, mimo tego, po raz kolejny zachwycił nas tamtejszy styl jazdy po ulicach, podejście Włochów do LIFE (długo nic…)-work balance;) No i te krajobrazy, gdzie się nie odwrócisz materiał na pocztówkę.
Ci z Was, którzy nas choć trochę znają, wiedzą, że nie jesteśmy typem turysty jadącego na last minute, po to aby poleżeć na słońcu. Od pierwszego dnia spędzaliśmy czas aktywnie. Spacerując po miejscowości Marina di Pietrasanta trafiliśmy na.. jarmark bożonarodzeniowy! Tego się nie spodziewaliście, prawda!? My też ;)
Marcin jako rasowy sportowiec, jeszcze nie do końca w pełni sił po prawie tygodniowej chorobie, wynalazł idealne miejsce na swoje wieczorne bieganie. Okazało się, że w nieco dzikim i z pozoru zaniedbanym parku znajdują się wytyczone i świetnie oznakowane ścieżki biegowe – istny raj dla alefotowego biegacza!
Niezwykle urokliwa Lucca powitała nas baardzo „zdjęciowym” mercato pełnym najprawdziwszych skarbów (Dora zachwycała się sukienką Herve Legera w rozmiarze XXXS za niecałe 250 euraczy!). Samo miasto również było inspirujące, spacerując wąskimi uliczkami, co chwilę znajdywaliśmy idealne miejsca na sesje portretowe lub ślubne. Znacie może kogoś chętnego na zdjęcia w Toskanii? ;)
Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nie ma lepszego sposobu na poznanie najbliższej okolicy niż stylowe, włoskie rowery. Pozytywnie zaskoczył nas fakt, że tak wielu włochów korzysta z naszego ulubionego środka transportu!
W Pizie przyszedł czas na gorzką lekcję pokory. Na Piazza di Miracoli dowiedzieliśmy się, z jakimi zdjęciami nie potrafimy sobie poradzić…
… z „selfi z rąsi” ;)
Toskańskie wybrzeże odwiedziliśmy po sezonie, więc na tamtejszym molo więcej było wędkarzy niż turystów. Mamy nadzieję, że widok z tego miejsca chociaż trochę da Wam wyobrażenie o tym jak pięknie położona jest ta okolica. Nie bez powodu upodobały ją sobie takie osoby jak Sofia Loren, Robert Kubica czy córka Vladimira Putina. Góry na zdjęciu są oddalone od plaży zaledwie o 5 km! #jakzycpaniepremierze
Chociaż zrezygnowaliśmy z odwiedzenia Florencji, to nie mogliśmy sobie odpuścić przepięknych Cinque Terre. To pięć niewielkich miasteczek położonych na urwistym wybrzeżu, wpisanych na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO.
Po 7 dniach spędzonych we Włoszech ciężko było rozstać się z plażą i słońcem…
ale okazało się, że praca już na nas czekała. Ostatniego dnia pobytu trafiliśmy na targi ślubne! Odbywały się one w zachwycającej scenerii, stara willa w środku wielkiego parku, wystawcy prezentujący się w sprzyjających okolicznościach przyrody, ta średnio udana włoska pogoda, no czego można więcej?! Konkluzja jest taka, że ślub w Toskanii to nie byle co :)
Wróciliśmy pełni nie tylko pysznej pasty, wina i gelato, ale przede wszystkim przekonania, że są na świecie miejsca, gdzie można spokojnie delektować się porannym espresso i nikogo nie strofują za poobiednią drzemkę. Toskania to też dobre miejsce na przemyślenia i bezkarne gapienie się na krajobrazy, ludzi, sytuacje z otwartą buzią.
P.S. mały update – Marcin nadal chory:/